Co właściwie znaczy Pretty Well Done? Bardzo prawdopodobne, że dzisiejszy odcinek będzie najbardziej szczerym odcinkiem o asertywności, stawianiu granic, wartościach i zmianach w biznesie. Nie będzie też odcinkiem typowym, po kokardę merytorycznym. Poznasz za to kulisy tego, co stoi za marką Pretty Well Done.
Kiedy zaczynasz prowadzić własną firmę, wiesz, że nie obejdzie się bez popełniania błędów. Finanse, badanie potencjału Twojego pomysłu, szukanie klientów. To elementy, które bardzo łatwo mogą sprawić, że się potkniesz, przewrócisz i trudno będzie Ci się podnieść. Są też takie kwestie, o których nawet byś nie pomyślała, że potrafią skutecznie i na długo, a czasem nawet na stałe, podciąć skrzydła. I o nich będzie również ten odcinek podcastu. Co mają wspólnego ze sobą firma, asertywność i stawianie granic? Posłuchaj (lub przeczytaj).
Długo zastanawiałam się, czy nagrać ten odcinek. Pisałam skrypt, potem wrzucałam go do szuflady, potem pisałam jeszcze raz, wrzucałam tylko jego fragment o inspiracjach w biznesie, aż w końcu przyszedł taki dzień, kiedy stwierdziłam, że skoro chcę budować biznes na własnych zasadach, to i podcast mogę nagrać tak, jak czuję. W końcu nie zawsze musi być hiper, super, duper merytorycznie. Czasem może być case study z własnego podwórka – z takich zresztą najczęściej najwięcej się uczymy.
I rzeczywiście bardzo prawdopodobne, że będzie to najbardziej szczery odcinek o asertywności, stawianiu granic, wartościach i zmianach w biznesie. Nie to, że poprzednie nie były szczere. Oczywiście że były! Wszystkie też opierały się o wyłącznie moje doświadczenia albo doświadczenia osób, które znam i sytuacje, których byłam świadkiem. Są jednak takie tematy, których nie poruszam zbyt często, a które mają wpływ na to, jak działa Pretty Well Done na co dzień.
Dziś opowiem Ci o tym, jakie wartości mi przyświecały, kiedy zaczęłam budować firmę i dlaczego wobec niektórych sytuacji nie potrafię przejść obojętnie, choć czasem przymykam oko. Nie będzie to ta część historii, którą miałaś okazję mam nadzieję przeczytać w książce „Rzuciłam pracę i co dalej”. Będzie to ten fragment, o którym mówię dość rzadko. Ale do rzeczy.
Dlaczego i jak powstała nazwa Pretty Well Done
Zapewne znasz już początki Pretty Well Done, zwłaszcza jeśli jesteś ze mną dłużej. Wspominałam o nich nie raz i nie dwa. Kilkanaście lat pracy na etacie zrobiło swoje i pewnego pięknego dnia postanowiłam zmienić swoje życie (i życie moich bliskich) o 180 stopni. O tym wszystkim możesz poczytać tu na blogu, w książce, czy posłuchać w licznych live’ach i podcastach.
Buduję markę Pretty Well Done od ponad trzech lat. Tak naprawdę jednak zaczęłam to budowanie dużo, dużo wcześniej. W momencie, kiedy po raz pierwszy pomyślałam o tym, że chciałabym mieć własną firmę oraz o tym, jak powinna ona wyglądać. Wiesz, jak to jest… snujesz marzenia, masz wizje, zderzasz je z rzeczywistością i czasem zdarza się, że trafisz, a czasem wręcz przeciwnie.
Jedną z pierwszych rzeczy, którą zazwyczaj robi się, gdy myślisz o własnej działalności jest… wymyślenie nazwy.
U mnie było trochę inaczej. Najpierw opracowałam plan działania, rozpisałam go sobie krok po kroku, również w czasie, później na osobnej kartce spisałam wartości, jakimi moja firma od tego momentu miała się kierować. To były podstawy podstaw, bez których nie wyobrażałam sobie istnienia Pretty Well Done.
To były wartości, które miały budzić skojarzenia. Z nich wywodzi się nazwa Pretty Well Done. Oczywiście, że stworzenie marki na własnym nazwisku było kuszące. Ale po pierwsze nie mogłam tego zrobić, a po drugie nie chciałam. Dobrze się stało. Ta nazwa nie powstała zresztą przypadkiem. Jak wspomniałam, korzenie ma w wartościach. Długo głowiłam się nad tym, jak przekazać w tych dwóch-trzech słowach to, na czym mi zależy. Ostateczną nazwę wymyśliła Goga (Małgorzata Kalbarczyk-Leonczuk) podczas naszego mastermindu. Pretty Well Done – tak. Idealnie wpisywała się w to, co ja chciałam i chcę zakomunikować.
Nie żadne tam well done, good done, czy inne done… Nie, Pretty Well Done. Idealnie.
Dlaczego podstawy są tak istotne?
Dlaczego o tym dziś mówię? Zaraz się przekonasz. Zanim jednak do tego dojdę, chciałabym na moment wrócić do początków tworzenia przeze mnie firmy. Każdy, kto kiedyś budował swoje małe imperium od podstaw, wie, że jest to długa i trudna droga. I że nie da się pójść na skróty, choć wielu próbowało.
Jak próbowało? Inspirując się, czy wręcz kopiując to, co zrobił ktoś inny. Nie muszę chyba mówić, jakie są skutki takich działań? Jeśli bierzesz sobie od kogoś fragment jego działań, fragment strategii, okazuje się, że potem nijak nie pasuje on do całości Twojej firmy. Patchworki wyglądają ładnie jako elementy aranżacji wnętrz. W biznesie sprawdzają się kiepsko. Przekonały się o tym takie firmy jak Abibas i Dolce Banana. Niby coś brzmi i wygląda podobnie, ale w efekcie jest tanią podróbką i wszyscy o tym wiedzą.
Dlatego jeśli marzysz o stworzeniu firmy, która będzie działać, dawać Ci satysfakcję i przynosić dobre pieniądze, idź swoją drogą. Inspiruj się tymi, na których miejsce chciałabyś dotrzeć. Testuj różne drogi, sprawdzaj możliwości. Nie oglądaj się na innych, chyba że po to, by podać im pomocną dłoń.
Ja również zaczęłam budowanie Pretty Well Done od zainspirowania się pomysłem na samą formę prowadzenia działalności. Nie słyszałam o wirtualnej asyście nigdy wcześniej i wydawała mi się naprawdę czymś bardzo atrakcyjnym. Od początku jednak wiedziałam, że chcę ją stworzyć po swojemu, ale… bałam się.
Całe życie byłam grzeczną dziewczynką. Taką wiesz, co słucha rodziców, nosi kucyki, a w szkole dostaje same piątki. Bałam się zawieźć innych. Chciałam, by wszyscy mnie lubili. Naginałam się do potrzeb innych osób.
Okazało się jednak, że kiedy prowadzisz własną firmę, takie działanie nie zawsze się sprawdza, a grzeczne dziewczynki nie zawsze dostają to, co chcą. A często nie dostają. Dlatego to Ty, jako właściciel, musisz być asertywna, wyznaczać granice i głośno mówić o tym, co Ci się nie podoba. Tylko jak to zrobić, kiedy za uchem słyszysz wciąż szept: Pamiętaj, musisz być miła!
Prowadzenie firmy to nie kakao z pianką i ptyś
Prowadzenie własnej firmy to wieczne testowanie, sprawdzanie, działanie, przesuwanie granic. Swoich granic. Ale rzeczywiście to również umiejętność twardego postawienia sprawy i powiedzenia głośnego nie. Bycie miłą niestety nie zawsze zdaje egzamin. Dlaczego? Ponieważ ludzie dookoła nie zawsze są mili. Ot, życie.
Rok 2020 miał być rokiem przełomowym w Pretty Well Done. Takim, w którym zawojuję świat. W którym wszystko może się zdarzyć. No i zdarzyło się wszystko. I to nie tylko w Pretty Well Done. Zdarzyło się dokładnie nie to, czego się wszyscy spodziewali. Sytuacja pandemii, wszechobecnego zagrożenia sprawiła, że wielokrotnie musieliśmy przejrzeć na oczy, dostosować strategię działania do panujących warunków. Zawsze powtarzam: uważaj, o czym marzysz, bo te marzenia mogą się spełnić w zupełnie nieoczekiwany sposób. Przekonali się o tym zwłaszcza Ci, którzy zawsze marzyli o pracy na z domu. 😉
Oprócz marzeń o zawojowaniu świata, miałam jednak też swoje postanowienia. Postanowienia zmian. W piątkowym lajwie z cyklu „W samo południe”, który prowadzę co piątek w grupie Blaski i cienie wirtualnej asysty i feelancu, opowiadałam ostatnio o przekraczaniu granic. I o tym, co dzieje się, kiedy ktoś za bardzo zaczyna wkraczać na Twoje terytorium. Czytelnicy mojego cotygodniowego newslettera mogli przeczytać o wspomnianej tutaj już grzecznej dziewczynce.
Oba te tematy są związane z moimi postanowieniami. Skoro już bowiem ustaliliśmy, że grzeczne dziewczynki mają do bani – głównie dlatego, że ktoś w kółko włazi na ich podwórko i bawi się ich zabawkami – to powiem Ci, że jest to jedna z tych zmian, które muszą się zadziać teraz w mojej głowie, i w mojej marce. Z żalem i sentymentem pożegnałam grzeczną dziewczynkę. Niestety jej czas minął.
Zmiany przynoszą dużo dobrego
A impulsem do tego była strona, którą przez przypadek odkryłam w tym tygodniu. Jak wspominałam, budowałam markę Pretty Well Done przez kilka długich lat. Naprawdę pracując bardzo ciężko na to, gdzie jestem teraz. Tymczasem odkryłam, że naprawdę niewiele trzeba, by ktoś odejmując pierwszy człon nazwy, skopiował nie tylko markę, ale też dołożył do tej kopii logo. W sumie podobnie do znanych i cenionych marek zrobił Abibas. I Dolce Banana…
Myślę, że powstrzymam się tu od komentarza, pozwalając działać prawnikom. Zresztą każdy inteligentny człowiek wie, co się dzieje, kiedy zainspirujesz się za bardzo i jak to może się skończyć. To jednak, co chciałabym podkreślić to fakt, że czasem impuls do zmian przychodzi z najmniej oczekiwanej strony. Nie zawsze też jest on przyjemny. Czasem wypycha Cię ze strefy komfortu jednym solidnym kopniakiem w cztery litery. I sprawia, że masując obolały pośladek zastanawiasz się, co tu się na Thora wydarzyło.
Potem jednak dochodzisz do wniosku, że wszystkie wydarzenia mają swój cel. Gdyby nie zamknięto jednej z firm, w której pracowałam, nigdy nie pomyślałabym o założeniu własnej działalności.
Gdybym nie położyła spektakularnie pierwszej firmy, prawdopodobnie wciąż popełniałabym te same błędy przy drugiej.
Gdybym nie spotkała na swojej drodze kilku osób, być może wciąż trzymałabym się pazurami etatu.
Gdyby…
Gdyby…
Gdyby…
I dziś nie ma we mnie zgody na to, by ktoś brał moje treści i posługiwał się nimi, jak swoimi. Już nie.
Nie ma też zgody na to, by biernie czekać, aż coś zmieni się samo. Już nie.
Pretty Well Done się zmienia. A ja wraz z nią. Z ciekawością patrzę na to, w którym kierunku pójdziemy, ale jedno wiem na pewno: zawsze będzie to kierunek zgodny z wartościami, które stoją u podstaw mojej marki. Zgodny ze mną. Jeśli jesteś ciekawa tego, co będzie się działo, wpadaj do mnie od czasu do czasu. Poopowiadam Ci o biznesie.
Jeśli uważasz, że ten odcinek był interesujący i może się komuś przydać, podaj go dalej.
Dziękuję Ci, że poświęciłaś swój czas na przeczytanie i/lub przesłuchanie tego tekstu. Jeśli interesuje Cię praca Wirtualnej Asystentki, praca na freelansie, skuteczny home office i skalowanie biznesu – pozostańmy w kontakcie:
Polub mój fanpage na FB
Obserwuj mój profil na Instagramie
Zawsze też możesz do mnie napisać, jeśli masz jakieś pytanie >> KLIKAJĄC TUTAJ
Karolina
[…] powiedzieć żadna asertywność. W moim przypadku stawiałabym na to ostatnie. Trudno jest czasem postawić granice i zawalczyć o swoje. Zwłaszcza gdy całe życie byłaś grzeczną […]