DLACZEGO WCIĄŻ POPEŁNIAMY TEN SAM BŁĄD?

Ucz się na cudzych błędach. Ile razy słyszałaś to zdanie? Stosujesz się do niego? 🙂 Biznes online ma to do siebie, że nie da się go poprowadzić bezbłędnie. Choćbyśmy chcieli. Serio. Nie znam przedsiębiorcy, który choć raz by się nie pomylił. Nie wiedzieć dlaczego tylko, niektórzy próbują wszystkie błędy popełnić samodzielnie. Ja również robię wciąż ten sam błąd, który prowadzi do nie zawsze fajnych sytuacji. I dziś opowiem Ci o nim kilka słów.

Wolisz słuchać niż czytać? Zapraszam…

Dziś kilka słów o błędach. Błędach początkujących, ale też tych bardziej zaawansowanych przedsiębiorców. Jak już wspomniałam w intro do tego odcinka podcastu, błędy zdarzają się absolutnie każdemu. I nie ma w tym nic dziwnego. Prowadzenie firmy przypomina czasem stąpanie po polu minowym. W glanach. I z obciążeniem, niepozwalającym na skakanie jak rącza koziczka. Tyle tylko, że w przypadku pola minowego i saperów pomyłka może być tylko jedna, w biznesie natomiast jeden i ten sam błąd da się popełnić wielokrotnie. Wiem, coś o tym. Nie zawsze wyciągam wnioski z tego, czego się nauczyłam.

Dlaczego popełniamy błędy?

 

Na początku prowadzenia firmy, kiedy jeszcze nie mamy pojęcia, jak wygląda przedsiębiorczość, bardzo łatwo jest o pomyłkę. W końcu znamy tę biznesową stronę, którą zaczynamy wprowadzać w życie, tylko z teorii.

Gdy zaczynałam prowadzić firmę i działać online, wydawało mi się, że sytuacje błędnej oceny i działań kompletnie mnie nie dotyczą. Tyle przecież się naczytałam ostrzeżeń, tyle wyciągnęłam wniosków. To niemożliwe, by po takiej dawce lektury w ogóle móc się w czymś pomylić. A jednak, króliku — jak to mawiają moje dzieci.

To, że coś znasz z teorii, wcale nie znaczy, że będziesz to umiała zastosować w praktyce. Napisałam całą książkę o błędach, jakich nie należy popełniać, a i tak jestem przekonana, że nawet ci, którzy ją czytali, od czasu do czasu potknęli się na przedsiębiorczych zakrętach.

Ot, chociażby taka wycena własnych usług. Niby wiemy, że nie należy zaniżać stawek. Że to ani rynkowi, na którym działamy, ani tym bardziej nam nie wyjdzie na dobre. Mimo to, gdy przychodzi klient, na którym nam zależy i pyta: Ale dlaczego tak drogo? Może da się coś zrobić z tą ceną? – rozdajemy rabaty i zniżki jak rękawiczki.

Pamiętam, w pierwszym roku prowadzenia działalności napisała do mnie klientka. Taka z top listy klientów, których chciałoby się mieć w swoim portfolio. Umówiłyśmy się na rozmowę. Przypadłyśmy sobie do gustu. Poprosiła o ofertę. I zaczęło się… A może rabat? A jak wykupię duży pakiet godzin, to ile będzie taniej? A jeszcze większy.

Zależało mi na tej współpracy jak cholera. Mieć takie nazwisko w portfolio to już było coś. A przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. Schodziłam więc z ceny, dawałam rabaty, aż doszłyśmy do stawki 25 złotych za godzinę. Brutto. Na fakturę VAT. Możesz sobie policzyć, ile to jest na rękę i ile trzeba godzin przepracować, by mieć na ZUS i cukierki.

A potem klientka zażyczyła sobie wpisania w umowę zastrzeżenia o karach umownych, których wysokość była tak niebotyczna, że musiałabym pracować kilka lat za tę stawkę, którą uzgodniłyśmy.

Każdy popełnia błędy. Pytanie tylko, co z nimi zrobić, gdy już nam się przydarzą.

Co zrobić, gdy nam się już zdarzą?

Co możesz zrobić, gdy na przykład zaproponowałeś klientowi niską stawkę, na którą on ochoczo się godził. W końcu kiedy prowadzisz biznes online, jesteś odpowiedzialna za to, co robisz. Nikt, kto z Tobą współpracuje, nie będzie zakładał, że trzeba Cię czegoś uczyć. Zwłaszcza przedsiębiorczości i wyceny własnych usług.

Wręcz przeciwnie, Twoi klienci czy partnerzy biznesowi zakładają, że dokładnie wiesz, co robisz i skoro godzisz się na takie warunki, to są one dla Ciebie ok. Tyle tylko, że czasem nie są.

Popełniłaś błąd. Zdarza się najlepszym. Niektórym wielokrotnie, ale o tym za chwilę. Co dalej? Hmm… w sumie najprościej to siąść i załamać ręce. Wyrzucać sobie, jacy to jesteśmy beznadziejni, że się do niczego nie nadajemy, a do prowadzenia firmy to już na pewno nie. Do końca życia będziemy się bujać po etatach, słuchając tego, co nam każą robić inni.

STOP

A gdyby tak, zamiast wpadać w histerię i wyrzucać sobie od najgorszych, pomyśleć o tym, jak ten swój błąd naprawić? Takie proste rozwiązanie. A jakie skuteczne!

Zastanów się, co możesz zrobić, by zmienić sytuację, do której doprowadziłaś. Jak z niej wybrnąć? Szukaj rozwiązań, nie rozgrzebuj problemów. To nic nie zmieni. A jeśli skupisz się na działaniu, rozwiązanie się znajdzie.

Druga rzecz — przeproś.

Klienta, osobę, wobec której zawiniłaś, również samą siebie. Tak, samą siebie też. W końcu to Ty sama jako szef każesz sobie-pracownikowi działać ponad siły za stawkę, która naprawdę urąga wszystkiemu. Ty sobie to robisz. Nie jest Ci wstyd? Mi było.

Ostatni etap naprawiania sytuacji, to wyciąganie wniosków. Zastanów się, gdzie popełniłaś błąd. W ocenie sytuacji? W wycenie usług? A może zawiódł element ludzki? Brak umiejętności negocjacji i słaba, jeśli nie powiedzieć żadna asertywność. W moim przypadku stawiałabym na to ostatnie. Trudno jest czasem postawić granice i zawalczyć o swoje. Zwłaszcza gdy całe życie byłaś grzeczną dziewczynką.

To jak? Mamy to? Wnioski wyciągnięte? To głowa do góry, poprawiaj koronę i działamy dalej!

Niestety, nie tak szybko. Zdarzają się błędy, które popełniamy wielokrotnie. Nawet gdy wiemy, że robimy coś nie tak.

Błędy, które popełniamy w kółko i z uporem maniaka

Tak, zdarzają się i takie. Sama mam jeden na koncie i czasem zastanawiam się, czy kiedykolwiek nauczę się czegoś i wyciągnę wnioski. To są bardzo trudne biznesowe lekcje. Zwłaszcza gdy uświadamiamy sobie, że wina leży po naszej stronie.

Powiedziałam Ci na początku, że opowiem o tym moim błędzie. Odkąd zaczęłam działać w sieci, potknęłam się na jego progu wielokrotnie, bardzo często tłukąc sobie kolana do krwi.

Co to takiego? Mierzenie ludzi swoją miarą.

Kiedy po raz pierwszy uświadomiłam sobie, że nie wszyscy ludzie działają tak jak ja, byłam bardzo zdziwiona. Jak dziecko, któremu ktoś nagle zabrał z ręki lizaka. Ale jak to? Nie każdy kocha checklisty i działa według założonego planu? Przecież to nic prostszego wyznaczyć sobie cel i go zrealizować. Stara a głupia.

Uświadomienie sobie, że istnieje coś takiego jak prokrastynacja, albo że nie każdy wstaje na dźwięk dzwoniącego o 5 rano budzika, zajęło mi chwilę. Ale zaakceptowałam ten fakt.

Tyle tylko, że nie wyciągnęłam z niego wniosków.

I dalej, jak ta naiwna panienka, otwieram szeroko oczy ze zdumienia, gdy widzę, że „nie każdy tak ma”. A przecież założenie, że każdy działa tak jak my, jest nie tylko zbyt dużym uproszczeniem, ale też może prowadzić do różnych nieciekawych sytuacji. Biznesowych również.

  • To, że Ty trzymasz się wyznaczonego planu, nie oznacza wcale, że inni też będą.
  • To, że dla Ciebie deadline jest świętością, nie znaczy, że inni nie będą go traktować jedynie jako sugestii.
  • To, że Tobie coś zajmuje tydzień, nie oznacza, że ktoś inny nie zrobi tego w 2 dni.

Mierzenie ludzi swoją miarą to bardzo podstępna pułapka. Nabrałam się na nią wielokrotnie.

Jak widzisz, przedsiębiorca to nie saper. Nie myli się tylko raz. Pytanie, co zrobi z tym dalej. Jedna rzecz, którą warto zapamiętać to to, że mamy prawo do popełniania błędów. Mamy prawo nie być doskonali. Mamy prawo iść jakąś drogą, a potem z niej zawrócić. To bardzo uwalniające…

Masz na swoim koncie taki błąd, który popełniłaś kilka razy, zanim wyciągnęłaś wnioski?


Dziękuję Ci, że poświęciłaś swój czas na przeczytanie i/lub przesłuchanie tego tekstu. Jeśli interesuje Cię praca Wirtualnej Asystentki, praca na freelansie, skuteczny home office i skalowanie biznesu – pozostańmy w kontakcie:

Moja nowa strona

Polub mój fanpage na FB

Obserwuj mój profil na Instagramie

I na LinkedIn też 🙂

Bardzo polecam Ci też moje podcasty: Co we freelansie piszczy, Jak dobrze zacząć oraz Freelance bez cenzury.

Zawsze też możesz do mnie napisać, jeśli masz jakieś pytanie >> KLIKAJĄC TUTAJ

Karolina