Wiele osób, najczęściej mam (tatusiowie jednak są rzadkością w tym gronie), marzy o tym, by móc pracować w domu, jednocześnie wychowując dzieci. Przyznam – super sprawa! Sama o tym śniłam nocami przez wiele lat, ale jednak nigdy nie odważyłam się na postawienie malutkiego choćby kroku w kierunku własnej działalności. Do czasu. Dziś chciałabym odpowiedzieć na to, jakże często pojawiające się pytanie, czy da się pracować w domu z dzieckiem.

Po pierwsze, wszystko zależy od dziecka. Czy ono będzie chciało (współ)pracować z nami. No bo nie ma co się łudzić, są takie egzemplarze, że nie ma zmiłuj. Człowiek nie jest w stanie się z piżamy w jakiś normalny dres przebrać, a co dopiero o koncentracji na pracy myśleć. Na szczęście – dla równowagi – są również takie, które tylko śpią, jedzą i potem znów śpią, i jedzą, i śpią, i jedzą, i… Moje dziecię starsze takie było. Do rany przyłóż. Że też ja tego wtedy nie wykorzystałam!

A CO NA TO RODZICE STARSZYCH POCIECH?

Problem niewielki zaczyna się w momencie, kiedy dziecię dorasta. Wymaga nieco więcej uwagi niż tylko nakarmienie i odłożenie do łóżeczka. Trzeba pójść na spacer, odpowiedzieć na milion pińćset pytań, zebrać pierdyliard kamyczków, czy innych ślimaków (kto wie, jak się hoduje ślimaki na balkonie, łapka w górę 😉 ), zjeść całą kopę piaskowych babeczek i takie tam inne atrakcje.

Gdzie tu miejsce na pracę? Najczęściej na tzw. drugą zmianę, kiedy to do domu wypoczęty po 10 godzinach harówki w korpo wraca tatuś i przejmuje władzę nad potomkiem. Jeszcze tylko zakupy, obiad, miotełka w zadek, by ze sprzątaniem szybciej szło i można siadać do pracy. A, nie przepraszam, wróć! Nadeszła pora karmienia, kąpania, tulenia, usypiania, dawania pić, usypiania, odprowadzania do pokoju, usypiania, jeszcze siusiu, idźże wreszcie spać!

I już można złocisze zarabiać.  Do białego rana. Albo do momentu, kiedy się klawiatura człowiekowi nie odbije na czole.

SZKOLNIAKI – TO JEST TO!

A potem nadchodzi ten cudowny moment, kiedy słodkie dzieciaczki udają się w objęcia systemu i matka-freelancer zyskuje dodatkowych kilka godzin na robotę. We względnym spokoju. I to jest chyba ten okres najlepszy. Można się spokojnie zająć własnym rozwojem i rozwojem firmy, a jednocześnie mieć ten komfort, że dziecko nie będzie z kluczem na szyi przyklejone nosem do szybki telefonu latać.

Wróci do domu, zje ciepły obiadek, podany przez mamusię. O ile się mamusia wcześniej od rzeczonego kompa oderwie i przygotuje coś więcej niż zupę z paczki – rozwiązaniem jest tu wykupienie pociechom obiadów w szkole. Wilki syte i matka cała.

CZASEM JEDNAK PRZYCHODZĄ FERIE LUB NIE DAJ THORZE – WAKACJE

Wakacje, ferie, święta to samo ZUO! Naprawdę. W momencie gdy już masz wypracowany system, wiesz kiedy najlepiej się koncentrujesz, w jakich godzinach osiągasz szczyt efektywności, w drogę wchodzą Ci tzw. dni wolne. Czyli każdy jeden dzień, kiedy Twoje dziecko nie jest zaopiekowane przez placówkę, tylko spędza go z Tobą.

Rozmowa z klientem przypomina taniec świętego Wita.

– Nie rusz, zostaw, nie dotykaj! Przepraszam, nie do Pana. Zostaw to do cholery! Oj, proszę wybaczyć…

Z pozoru proste czynności zajmują znacznie więcej czasu, kiedy musisz odpowiadać na miliony pytań, zadawanych przez ciekawskie dzieci.

– Mamusiu, a co się stanie, jak ja tą myszką tu kliknę?

– Nie rusz, zostaw, nie dotykaj! Szlag!

I jedyną opcją, kiedy dzieci mają wolne, jest powrót do starego sprawdzonego systemu – pracujemy, kiedy potomstwo śpi. Ewentualnie ogląda tv lub ekranik telefonu. No, bez urazy, ale każdy rodzic potrzebuje od czasu do czasu chwili dla klienta. Inaczej by zwariował 😉

A ZATEM – CZY DA SIĘ PRACOWAĆ W DOMU Z DZIECKIEM?

Oczywiście! Wystarczy tylko wypracować sobie system. I nie przywiązywać się do niego zbytnio. Bycie elastycznym jest największą zaletą. Czasem jest tak, że dziecko ma zły humor. Czasem Tobie czegoś się nie chce. A bywa i tak, że praca idzie jak z płatka i korzystając z tego, że dzieci lubią wstawać skoro świt w środku nocy, o godzinie 9. rano masz już wszystkie zadania z listy do zrobienia odhaczone i możesz pogrążyć się w słodkim odpowiadaniu na pytania: a co to? a po co? a dlaczego? a czym?

Miłego dnia, Freelancerzy! 🙂