Czy świetny pomysł na biznes wystarczy, by rozkręcić firmę? Jest na pewno bardzo dobrym początkiem, ale gdybyś bazowała tylko na tym, prawdopodobnie nawet nie założyłabyś działalności. Pomysł to tylko 10 % sukcesu. Mało? Niestety. Co zatem gwarantuje powodzenie? Posłuchaj…
Zanim opowiem Ci o sukcesach, gwarancjach, biznesie, chciałabym zaprosić Cię do mojego najnowszego szkolenia „Zostań szefową w swojej firmie”, które startuje 25 października. Zaprojektowałam je dla kobiet, które prowadzą biznes usługowy online, na co dzień pracują z klientami i marzą o wolności szefowych. Dla wirtualnych asystentek, graficzek, copywriterek, coachek, ale nie tylko. Dla każdej kobiety, która nie ma czasu na własne projekty, bo czas to dla niej pieniądz.
Jeśli marzysz o wolności biznesowej, finansowej i byciu szefową pełną gębą, sprawdź koniecznie tę ofertę >> SZKOLENIE „ZOSTAŃ SZEFOWĄ W SWOJEJ FIRMIE”
Tymczasem przechodzimy do sedna dzisiejszego odcinka, czyli odpowiedzi na pytanie, co jest tak naprawdę receptą na sukces?
Ludzie czasem myślą, że świetny pomysł na biznes wystarczy i jest gwarancją tego, że złotówki będą się sypały do ich portfela z każdej strony. Gdyby tak było Ci bardziej kreatywni, którzy generują tysiące pomysłów na minutę, byliby już multimilionerami. Jak się możesz domyślać, nie są. Brakuje im bowiem pozostałych elementów układanki, a w szczególności dwóch rzeczy: cierpliwości we wdrożeniu pomysłów w życie i wytrwałości w ich realizacji.
Jeśli wolisz słuchać niż czytać:
Każda z nas jest inna, każda chce przeżyć życie po swojemu, ułożyć karierę zawodową pod swoje dyktando. A jednak wiele z nas zawodowo marzy o tym samym – o firmie, która będzie przynosiła nie tylko fajne, stabilne dochody, ale też pozwoli na życie bez spiny i zaglądania co chwilę na konto.
#1 RÓB TO, CO KOCHASZ
I kiedy wreszcie wpadasz na pomysł, co możesz w życiu robić, jarasz się jak pochodnia. Dotyczy to zresztą nie tylko życia zawodowego, ale praktycznie każdej dziedziny. Ja tak miałam ze sportem. Za dzieciaka nienawidziłam wszelkiej formy aktywności fizycznej, która powodowała zmęczenie. W ogóle wysiłek to nie było to, co tygryski lubiły najbardziej. Sytuacji nie polepszał fakt, że byłam dość dużym dzieckiem.
I tak ta niechęć do ćwiczeń ciągnęła się za mną przez długi czas aż w dorosłe życie. Kilka lat temu jednak wymyśliłam sobie, że chciałabym trenować boks. I totalnie nie wiedziałam, dokąd mnie to zaprowadzi. Wszyscy dookoła wtedy biegali lub ćwiczyli jogę, ale mnie to jakoś nie kręciło. Jogę odpuściłam już na starcie. Bieganie było zabawne przez jakiś czas. Choć nie od samego początku. Na początku męczyłam się okrutnie. 150 metrów było szczytem moich możliwości, kiedy wyszłam po raz pierwszy „po-bie-gać”. Trudno to zresztą było tak nazwać, ale przełknęłam wstyd i zaparłam się, że muszę… W końcu tyle osób uważa to za świetny sport, nie mogę być miękką bułą. Z minuty na minutę, z kilometra na kilometr było coraz lepiej. Po pierwszej piątce bez zadyszki skakałam z radości. Po dziesiątym kilometrze byłam naprawdę dumna. Ja, leniwa buła, dałam radę. Kiedy jednak zaczęłam biegać 15-kilometrowe dystanse, znudziło mi się. Udowodniłam sobie, że potrafię. Teraz niech się męczy ktoś inny.
#2 WYTRWAŁOŚĆ
Moja przygoda z bieganiem trwała 2 lata. I zakończyła się praktycznie z dnia na dzień. Potrzebowałam sportu innego niż wszyscy. Czegoś, co dawało mi kopa i adrenalinę. W trzecim odcinku mojej limitowanej serii podcastu „Droga do biznesowego sukcesu nie jest usłana różami” opowiadałam o genie buntownika i o tym, jako może on namieszać w życiu. Wtedy doszedł do głosu z głośnym krzykiem.
Wyszukałam więc zajęcia, drżącą ręką spakowałam spodenki, koszulkę i adidasy i poszłam na pierwszy trening z duszą na ramieniu. Zastanawiałam się, jak to będzie? Czy wrócę ze wszystkimi zębami? Będziemy się od razu bić? A jak wrócę z podbitym okiem? Hahahaha. Jasne!
Przez pierwszy miesiąc uczyliśmy się… chodzić. Lewa-prawa. I jeszcze raz. Wzdłuż linii. Od początku. Jak w przedszkolu. I tak przez godzinę. Z rękoma przy brodzie. Jaka to była nuuuuda!
Kolejny miesiąc był nauką zadawania ciosów. Tylko proste. Lewa-prawa. A teraz z krokami. Źle. Nie od tej nogi. Od początku…
Czy miałam ochotę odpuścić?
Tysiące razy. Pierwszy po dziesięciu minutach! Gdzie moja adrenalina. Gdzie krew, pot i łzy? Chodzić umiałam odkąd skończyłam rok. No bez jaj.
Wytrzymałam. Miesiąc, drugi, kolejny. I następnych kilkanaście.
Przynajmniej raz w tygodniu mówiłam sobie: nigdy więcej! Po co się tak męczyć.
Za kilka tygodni, dokładnie 5.11, stoczę swoją pierwszą walkę na ringu podczas Gali charytatywnej Biznes Boxing.
Czy miałabym tę szansę, gdybym po pierwszych 15 minutach powiedziała: „Do dupy z tym. Umiem chodzić!”
Nigdy w życiu.
I wiesz, co jest w tym wszystkim najlepsze? Przynajmniej raz na kilka zajęć zaczynamy od zera. Od samego chodzenia. By wyćwiczyć pamięć mięśni. Utrwalić podstawy.
#3 CIERPLIWOŚĆ
Zastanawiasz się, co ta opowieść ma w ogóle wspólnego z biznesem?
Ja widzę w sporcie mnóstwo analogii do prowadzenia firmy.
Świetny pomysł na to, co chcesz robić, to tylko 10% sukcesu. Pozostałe 90% to wytrwałość w jego realizacji.
Tak jak trenujesz mięśnie, tak uczysz się prowadzenia firmy.
Szukasz sposobu na siebie. Systemu, który zadziała. Dziedziny, w której będziesz świetna.
I tak jak w sporcie musisz od czasu do czasu wrócić do początku, przypomnieć mięśniom, kto tu rządzi (z przymrużeniem oka, ale podstawy to Twoja baza, jakby na to nie spojrzeć), tak w biznesie od czasu do czasu zaczynasz od nowa.
Przyglądasz się awatarowi klienta.
Swoim potrzebom, chęciom, umiejętnościom.
Weryfikujesz ofertę, sprawdzasz ceny.
Nuda, wiem.
Gdzie ta adrenalina, pieniądze,x splendor?
Ale pamiętaj 90% sukcesu to cierpliwość i wytrwałość.
To one tak naprawdę budują Ciebie jako szefową biznesu i wspierają w działaniu.
OK, nie zawsze jest łatwo. Czasem masz ochotę rzucić wszystko w diabły i wyjechać na Bali. Rozkoszować się widokami, błękitem morza, przezroczystą wodą, drinkiem z palemką.
Cierpliwości. Wszystko przed Tobą.
Działaj tak, by Bali stało się regułą nie wyjątkiem.
Tym odcinkiem chciałabym zaprosić Cię do mojego nowego szkolenia „Zostań szefową w swojej firmie”, które ruszy pod koniec października.
Długo pracowałam nad tą ofertą, zastanawiając się, czego tak naprawdę może chcieć kobieta, która prowadzi firmę usługową online. Odpowiedź była na wyciągnięcie ręki. O czym więc będzie szkolenie?
O rozwoju firmy bez zawrotów głowy.
O promowaniu bez presji i ciśnienia, że trzeba nauczyć się tysiąca nowych sztuczek (śpiewać, tańczyć, ogarniać rolki i tik toki).
O pracy z klientami premium, którzy wspierają i doceniają. Z którymi masz poczucie, że grasz do jednej bramki.
O czasie na rozwój swoich produktów, jeśli chcesz budować drugą nogę biznesową.
I wreszcie o budowaniu biznesu, który będzie wspierać wszystkie Twoje inne działania.
Jeśli jesteś taką osobą, dołącz do mnie.
Do zobaczenia!
Dziękuję Ci, że poświęciłaś swój czas na przeczytanie i/lub przesłuchanie tego tekstu. Jeśli interesuje Cię freelance, zamiana etatu na własną działalność, skuteczny home office i skalowanie biznesu – pozostańmy w kontakcie:
Odwiedź moją stronę www.karolinabrzuchalska.pl.
Polub mój fanpage na FB.
Obserwuj mój profil na Instagramie.
I na LinkedIn.
Bardzo polecam Ci też moje podcasty: Co we freelansie piszczy, Jak dobrze zacząć oraz Freelance bez cenzury.
Jeśli masz jakieś pytania, zawsze możesz też do mnie napisać >> KLIKAJĄC TUTAJ
Karolina