Kiedy zaczynał się rok 2020, wszyscy wiązali z nim przeogromne nadzieje. Był czymś więcej niż tylko nowym początkiem. Miał być przełomem. I tym się stał. Ale zupełnie nie z powodu cyferek i świetnie zrealizowanych planów. 2020 zakpił sobie bowiem z przedsiębiorców i uraczył nas… pandemią. Pandemią, która zmieniła wszystko. A najbardziej postrzeganie prowadzenia biznesów. Wiele osób zaczęło się zastanawiać, czy robienie jakichkolwiek planów w pandemii ma sens. Dziś, dwa lata później, nadal szukamy odpowiedzi 😉 No to ma czy nie ma? Sprawdźmy!

W zeszłym tygodniu miałam ogromną przyjemność poprowadzić warsztaty właśnie z planowania (a jakże!) „Zaplanuj swój sukces w 2022 roku”. Lubię te warsztaty z dwóch powodów. Po pierwsze, ich uczestniczki przychodzą z ogromną nadzieją na to, że dobre planowanie pozwoli im na realizację celów i spełnianie marzeń. Po drugie, helołłł, w końcu to planowanie jest. A planowanie jest tym, co Tygryski lubią najbardziej.

No dobra, żarty żartami, ale czy takie planowanie ma sens? Wszyscy wiemy, jak bardzo pandemia potrafiła zamieszać w biznesach. Wiele z nich zostało zamkniętych na długie miesiące. Niektóre nie wytrzymały próby czasu. Inne z kolei rozkwitły jak najpiękniejsze tulipany na wiosnę w Królestwie Niderlandów. I to nie tylko te onlajnowe. Starczy spojrzeć na logistykę, magazyny i e-commerce. Budują się teraz na potęgę! 

Z drugiej strony prawda jest taka, że nawet najmniejsze plany mogą wziąć w łeb przez małe złośliwe stworzonko w koronie. Ot, nie szukając daleko, sama musiałam ostatnio diametralnie zmienić plany na święta, bo okazało się, że pół rodziny jest na kwarantannie. I Świąt nie będzie. Wychodzi na to, że nie jestem jedynym Grinchem tej rodziny.

Wolisz słuchać niż czytać? Zapraszam!

Czy planowanie ma sens i szanse powodzenia?

Wróćmy zatem do tematu właściwego. Czy planowanie ma sens? Uczestniczki moich warsztatów, kiedy zadałam im pytanie o ogólne wrażenie z kończącego się roku, zamyśliły się i bynajmniej nie tryskały radością. Rok 2021 okazał się bowiem równie trudny i nieprzewidywalny jak jego poprzednik. Nie szkodzi, że już trochę zdążyliśmy się oswoić z wirusem. Nie szkodzi, że przyzwyczailiśmy się do wszechobecnych masek. Nadal nie do końca jesteśmy pewni, co zadzieje się w biznesie.

Ja jednak wychodzę z założenia, że jak nie zaplanujemy swoich działań, będziemy już zawsze działać w chaosie. I to nie takim, jaki gotuje nam codzienność, ale takim, jaki sami sobie sprawiamy. Skoro więc możemy nie, to dlaczego z tej opcji nie skorzystać? 

Nie wiem, czy wiesz, ale jednym z moich stałych klientów jest agencja wedding plannerska? Działamy wspólnie już ponad 4 lata i miałam okazję widzieć i nauczyć się bardzo wiele. To właśnie przedstawiciele tej branży przez cały sezon 2020 niemal nie mieli pracy. A mimo to, moja klientka nie poddała się. Nawet jej do głowy nie przyszło, by zamknąć firmę. Zmieniła nieco profil działania, skupiła się na tym, co wolno i obmyślała plan B, C i D. 

Od niej zresztą nauczyłam się (jeszcze w złotych latach weddingowego eldorado), że niezależnie od tego, co by się działo, zawsze trzeba mieć backup. Tworzenie alternatywnych scenariuszy to chleb powszedni Wedding plannera. Co więcej, powinna to być również codzienność przedsiębiorcy. Ponieważ w dzisiejszych czasach mało które firmy mogą sobie pozwolić na to, by od lat być na rynku i nie zmieniać nic. Większość, zwłaszcza te onlineowe muszą dopasowywać się do zastanej sytuacji i reagować elastycznie.

Dlatego jeśli zapytasz mnie, czy warto planować, zawsze usłyszysz jedną odpowiedź: TAK.

Niezależnie od okoliczności warto mieć cele, plany i marzenia. 

One dają nam siłę do działania.

One są naszą maszyną napędową.

I w końcu one sprawiają, że chce nam się chcieć. 

Wyobraź sobie, że doprowadzasz jeden z Twoich wymarzonych planów do realizacji. Taki wiesz, cukiereczek wśród planów. Działasz, wymyślasz, osiągasz. Czy to nie byłoby piękne?

To zrób tak. Zaplanuj go sobie. Ułóż ścieżkę działania. Ale bądź gotowa na zmiany. Na elastyczne działanie. Na schodzenie z raz wyznaczonej ścieżki. Eksplorowanie alternatywnych dróg. Testowanie nowych pomysłów. W ostatnim newsletterze napisałam, że czuję się, jakbym jeździła po mojej firmie buldożerem. I oczyszczała przestrzeń. Co to oznacza? Rezygnację z wielu rzeczy, do których byłam przyzwyczajona. Zmianę. Czasem odrobinę (kontrolowanego) chaosu – kiedy wali się budynek, nie zawsze do końca wiesz, w którym miejscu spadnie pojedyncza cegła, prawda? 

I wyobrażam sobie, co pięknego powstanie na tych ruinach. Kiedy już wszystko zostanie wyrównane, trawa zasiana na nowo i zaczną się wznosić nowe… no właśnie, co?

O tym przekonamy się już wkrótce.

Za tydzień ostatni w tym roku odcinek podcastu. Postaram się zrobić małe podsumowanie. I wyciągnąć wnioski. Bądź ze mną 🙂

 

 


Dziękuję Ci, że poświęciłaś swój czas na przeczytanie i/lub przesłuchanie tego tekstu. Jeśli interesuje Cię freelance, zamiana etatu na własną działalność, skuteczny home office i skalowanie biznesu – pozostańmy w kontakcie:

Odwiedź moją www.karolinabrzuchalska.pl

Polub mój fanpage na FB

Obserwuj mój profil na Instagramie

I na LinkedIn też 

Bardzo polecam Ci też moje podcasty: Co we freelansie piszczy, Jak dobrze zacząć oraz Freelance bez cenzury.

Zawsze też możesz do mnie napisać, jeśli masz jakieś pytanie >> KLIKAJĄC TUTAJ

Karolina