Są w życiu sytuacje i decyzje, które jest nam bardzo trudno podjąć. Najczęściej wiążą się z niekomfortową dla nas zmianą, przełamaniem pewnych barier lub wyjściem poza mityczną strefę komfortu. Często tkwimy w różnych układach, jak w patowej sytuacji, ponieważ boimy się zrobić ten pierwszy krok. W dzisiejszym odcinku podcastu opowiem Ci o jednej z sytuacji w moim zawodowym życiu, w której namacalnie poczułam, że „czara się przelała” i podjęłam decyzję o zmianie. Zdecydowanie za późno. Zapraszam serdecznie.

Wolisz słuchać niż czytać? Wybieraj 🙂

Dziś chciałabym opowiedzieć Ci pewną historię, która ukształtowała mnie jako przedsiębiorcę i popchnęły do działania. Czasem jest tak, że tkwimy w jakimś układzie (w moim przypadku: na etacie) baaaardzo długo, aż nagle pojawi się „zapalnik”, który sprawi, że mamy ochotę zmieść wszystko z powierzchni ziemi i czujemy, że nadszedł ten moment, kiedy nic nie mamy już do stracenia. Powiem też o tym, dlaczego nie powinnam była czekać do tej ostatniej chwili i zdecydowanie przeciąć węzeł znacznie wcześniej.

Zanim jednak przejdę do sedna, chciałabym bardzo serdecznie zaprosić Cię na dzisiejszy webinar, który poniekąd będzie związany z tematem tego podcastu. Będę mówić o podejmowaniu decyzji i o jednym kroku, który dzieli nas od zarabiania na swojej wiedzy online.

Webinar odbędzie się dziś w grupie „Firma bez fakapów”. Jeśli w niej jesteś, oznacza to, że mam Cię już na mojej liście webinarowej i otrzymujesz ode mnie newslettery. Jeśli nie, koniecznie się zapisz, by dołączyć do mojej listy – tylko w ten sposób możesz wziąć udział w webinarze. Link do zapisu znajdziesz w notatkach do tego podcastu.

OK, gotowa na porcję zwierzeń? Zaproponowałabym Ci kieliszek wina, ale bardzo prawdopodobne, że  słuchasz tego odcinka w dzień, w pracy, w samochodzie, na treningu lub w innych okolicznościach – jeśli tak, odradzam wino. Nadrobisz wieczorem 😉

GRZECZNE DZIEWCZYNKI SIĘ NIE BUNTUJĄ

Zostałam wychowana na grzeczną dziewczynkę. Pisałam o tym na blogu dwa lata temu. Pisałam też, dlaczego generalnie nie warto być grzeczną dziewczynką. Nie wiem, czy wiesz, jak to jest. Ideą takiego wychowania jest posłuszeństwo, uważanie na to, co się mówi, by przypadkiem (lub celowo) kogoś nie urazić i generalnie trochę strach powiedzieć, co się myśli. Z asertywnością też nie jest najlepiej, a najgorzej, gdy przepraszasz, że żyjesz…

No więc tak właśnie wychowano mnie. Miałam siedzieć cicho, kiedy starsi rozmawiają. Dotyczy to też przełożonych. Już w pierwszej pracy odczuwałam to bardzo mocno, bo bałam się w ogóle odezwać i powiedzieć, co myślę, kiedy coś mi nie pasuje. Ogólnie mnóstwa rzeczy się bałam, szczególnie tego, że mnie zwolnią. Jakby to była największa katastrofa świata. Co miesiąc drżałam w przekonaniu, że teraz to już na pewno dostanę wypowiedzenie. Dlaczego miałabym je dostać? Nie mam pojęcia. Ale to przekonanie było bardzo silne. Pracowałam więc tak, jakby jutra miało nie być. Praca była dla mnie niemal najważniejsza.

Poza jednym wyjątkiem. Sytuacją, która zmieniła bardzo wiele. Zwłaszcza w mojej głowie. Mój starszy syn miał wówczas niecały rok. Chodził do żłobka, czego nie mogę sobie wybaczyć po dziś dzień, bo wiem, że była to dla niego spora trauma. Nie szkodzi, że wybraliśmy ten najbardziej kameralny i najlepszy spośród państwowych. I tak nie czułam się dobrze z myślą, że co rano odstawiam płaczące dziecko do placówki opiekuńczo-wychowawczej. Jak to dziecko zresztą, bardzo chorował i więcej go w tym żłobku nie było niż był. I właśnie przy okazji jednej z takich akcji chorobowych, kiedy zadzwoniono do mnie pilnie ze żłobka, przelała się ta czara goryczy, o której wspomniałam.

Pamiętam jak dziś, że był to zimowy dzień, a ja akurat byłam bez samochodu. Może normalnie nie miałoby to większego znaczenia, ale wtedy akurat tak. Musiałam dostać się bowiem do centrum Poznania i to dostać się szybko. Pech chciał, że akurat tego dnia mieliśmy jakąś arcyważną delegację z firmy-matki, a ja byłam jedyną osobą na pokładzie, która mogła podawać kawę i się ładnie uśmiechać. Rola życia.

Gnąc się w ukłonach i przepraszając, że żyję, grubo po godzinach zakończenia mojej pracy, powiedziałam szefowi, że wychodzę. Gdyby wzrok mógł zabijać, leżałabym tam trupem. Niestety, na nieszczęście szefa (i swoje) przetrwałam.

Do żłobka dotarłam tuż przed zamknięciem dzięki uprzejmości kolegi z pracy, który widząc, co się dzieje, wpakował mnie do samochodu i zawiózł na miejsce. Odebrałam smarkające i gorączkujące nieszczęście i nerwy mi puściły. Poryczałam się strasznie. Z jednej strony praca, na której mi zależało. Z drugiej strony chory maluch. Czułam, że zawiodłam na całej linii. Wszystkich i wszystko, a najbardziej syna.

Następnego dnia w pracy (tak, poszłam do pracy, z Potworem został mąż) zostałam wezwana na dywanik i opieprzona na czym świat stoi. Usłyszałam między innymi, że szef ma trójkę dzieci i jakoś sobie radzi. W pracy mu nie przeszkadzają. A ja z jednym nie mogę się ogarnąć. Poczułam, jakby dał mi w twarz. Zwłaszcza, że doskonale wiedziałam, iż jego dziećmi zajmowała się niepracująca żona.

Niestety, wychowanie i tym razem sprawiło, że zamknęłam się w sobie, przemilczałam sytuację i odeszłam do swoich zadań. Przysięgłam sobie jednak w duchu dwie rzeczy. Po pierwsze, nie pozwolę się tak więcej traktować (następnego dnia zaczęłam szukać nowej pracy). A po drugie, że jeśli kiedykolwiek będę miała zespół, ludzi, z którymi będę pracować, nie potraktuję ich w ten sposób. Są rzeczy ważne i ważniejsze, a rodzina należy do tych drugich.

DLACZEGO NIE POWINNAM CZEKAĆ Z DECYZJĄ DO OSTATNIEJ CHWILI

Ta sytuacja pokazuje dobitnie, że jeśli nie będziesz walczyć o swoje, jeśli od razu nie postawisz granic, ludzie wejdą Ci na głowę. W moim przypadku absolutnie nie powinnam była czekać do ostatniej chwili, do tego, aż ta czara goryczy się przeleje, a ja poczuję żądzę mordu. Byłam zła, sfrustrowana i rozczarowana. Miałam mnóstwo pretensji do siebie samej. Za brak asertywności, za to, że nie potrafię zawalczyć o swoje, za to, że inni mówią mi, co mam robić, a ja jak bezwolna lalka wykonuje te zadania.

Najgorsze jednak w tym wszystkim było to, że w tamtym momencie straciłam całe poczucie pewności siebie. W niepamięć poszły studia, dwa języki, wszelkie umiejętności. Czułam się jak nieudacznik i ktoś, kto nigdy w życiu nic więcej nie osiągnie.

Jeśli kiedykolwiek czułaś się w ten sposób, wiesz, jak bardzo destrukcyjne jest to uczucie. Już w tamtym momencie marzyłam o tym, by pewnego dnia założyć własną firmę, być sobie sterem, żeglarzem, okrętem i nie musieć słuchać takich szefów.

Po tej akcji poczułam, że to się nie zadzieje nigdy. Niestety nie dodała mi ona sił i determinacji. Wręcz przeciwnie, odebrała chęć do jakiegokolwiek działania. Po raz kolejny poczułam, że nie dam rady.

CO BY BYŁO GDYBY

Czy gdybym podjęła decyzję o zmianie wcześniej, byłoby inaczej? Być może. Tego się nigdy nie dowiem. Bardzo prawdopodobne, że nie czułabym się tak beznadziejnie przez następnych kilka tygodni. I że ta zadra nie tkwiłaby w moim sercu długie lata, wrastając w nie i pozwalając mi wątpić. Być może czułabym, że mam siłę sprawczą, że nie podejmuję tej decyzji o odejściu pod przymusem, tylko że jest to mój świadomy wybór.

Brak decyzji też jest decyzją.

Tylko taką bardziej destrukcyjną. Kiedy stoisz w rozkroku i nie wiesz, co dalej, to najbardziej frustrujące uczucie ze wszystkich.

Dlatego z mojego doświadczenia mogę Ci powiedzieć: Nie czekaj, aż będzie za późno. Nie czekaj z realizacją swoich planów i marzeń, biernie poddając się temu, co niesie rzeczywistość.

Chwytaj to życie za rogi i rób z nim, co tylko zechcesz. Nawet jeśli potkniesz się raz czy drugi… zawsze lepiej aktywnie działać, niż płynąć z prądem.

Ostatecznie po tej akcji nie założyłam firmy. Nie czułam się gotowa. Czułam, że sobie nie poradzę. Podjęcie decyzji o zmianie etatu na własną firmę zajęło mi kilka kolejnych lat.

Czy masz te kilka lat? Czy chcesz tyle czekać? Być może właśnie stoisz na rozdrożu i zastanawiasz się, co robić dalej.

Nie popełnij mojego błędu. Nie rozwój innym decydować za siebie.

Powodzenia!

PS Webinar „Jak podejmować decyzje w zgodzie z sobą i zarabiać pieniądze na swojej wiedzy” odbędzie się 30.06.2021 o godzinie 20:30 >> ZAPISZ SIĘ JUŻ DZIŚ!

 


Dziękuję Ci, że poświęciłaś swój czas na przeczytanie i/lub przesłuchanie tego tekstu. Jeśli interesuje Cię praca Wirtualnej Asystentki, praca na freelansie, skuteczny home office i skalowanie biznesu – pozostańmy w kontakcie:

Strona KarolinaBrzuchalska.pl

Polub mój fanpage na FB

Obserwuj mój profil na Instagramie

I na LinkedIn też 

Bardzo polecam Ci też moje podcasty: Co we freelansie piszczy, Jak dobrze zacząć oraz Freelance bez cenzury.

Zawsze też możesz do mnie napisać, jeśli masz jakieś pytanie >> KLIKAJĄC TUTAJ

Karolina