Jakiś czas temu na moim blogu pojawił się tekst, w którym zadałam pytanie, czy wszystkie działania biznesowe muszą być nastawione na zysk. Wiele osób rzeczywiście tak uważa. Po to prowadzimy firmę, by zarabiać. Moim zdaniem fajnie jest mieć jeszcze inną, dodatkową, motywację. Dlaczego organizuję bezpłatne kursy i wyzwania? Posłuchaj… lub poczytaj.

Prowadzenie firmy przypomina czasem jazdę na rollercoasterze. I to bardzo szybkim. Najpierw mozolnie wspinasz się w górę, wagoniki trzesz czczą z wysiłku, by nagle, tuż po dotarciu na szczyt runąć głową w dół w szalonym tempie. Niektórzy to lubią. Taka jazda bez trzymanki sprawia radość i daje poczucie wolności. Ale czy coś poza tym?

Wolisz słuchać? Zapraszam…

Kiedy zaczynałam prowadzić własną firmę, moją główną motywacją do działania była szeroko pojęta wolność. Pisałam i mówiłam o tym wielokrotnie. Chciałam odejść z etatu, posmakować tego słodko-gorzkiego owocu prowadzenia własnej działalności, ale przede wszystkim mieć realny wpływ na to, ile pieniędzy będę zarabiać. Niestety, jakby na to nie spojrzeć, pracując na etacie, nie zawsze masz taką możliwość. Oczywiście, można zmieniać pracę, można próbować awansować, ale wiele składowych naszych zarobków uzależnionych jest od innych osób.

Kiedy prowadzisz firmę, sama możesz być kreatorem zasobności swojego portfela. A na pewno w większej mierze niż pracując dla kogoś. Co prawda od czasu do czasu dopada Cię niepewność, gdzie są ci klienci i dlaczego nie przychodzą właśnie do nas, ale to jest przejściowe, wierz mi.

Pieniądze to nie wszystko

Po kilku miesiącach ustawiania biznesu, pracy z coachem, mastermindów, udało mi się osiągnąć upragnioną finansową wolność. To naprawdę genialne uczucie. I wtedy pojawiła się kolejna potrzeba… Chciałam zrobić coś więcej, dać innym więcej z siebie. Pokazać kobietom takim jak ja, które latami tkwiły w miejscu, w którym wcale nie chciały być (czy to na nielubianym etacie, czy w niepoukładanej własnej firmie albo nie pracując wcale), że można inaczej.

Naturalną koleją rzeczy pojawiła się książka „Rzuciłam pracę i co dalej” (nomen omen), za nią pierwsze płatne kursy, webinaria… szłam utartą ścieżką, ale jednak wciąż czułam, że można inaczej. W styczniu 2020 roku zainwestowałam bardzo dużą dla mnie kwotę w program online MBA i zaczęłam uczyć się biznesu online w innym wymiarze.

Tak powstał pierwszy (wtedy bezpłatny) kurs Pretty Well Done — Gdzie ci klienci. Pół roku później kolejny (ten, który właśnie się zakończył) – Zorganizowana Firma — Zorganizowana Ja.

Dlaczego zdecydowałam się na prowadzenie bezpłatnego kursu?

Organizowanie jakiegokolwiek kursu w okresie wakacyjnym niesie za sobą pewne ryzyko. Ludzie są na urlopach, jest lato, świeci słońce, chętniej jeżdżą na plażę, niż siadają do komputera, by uczyć się czegokolwiek.

Z drugiej strony mają też więcej czasu i — jeśli tylko poczują, że kurs jest dla nich wartościowy — uczynią z niego swój priorytet. I tak też zrobiło ponad 130 osób, które przystąpiły do kursu Zorganizowana Firma – Zorganizowana Ja. Mało? Dużo? Z mojego punktu widzenia bardzo dużo. W domu by mi się nie zmieścili 😉

Przez 4 tygodnie pracowaliśmy intensywnie w grupie na Facebooku — kurs stworzony był w takiej właśnie formie. Budowanie platformy kursowej pochłonęłoby na ten moment mnóstwo czasu. Tworząc kurs na Facebooku, miałam go gotowego praktycznie od ręki.

Oczywiście nie do końca. Od początku wiadomo było, że kurs jest wersją beta — dopasowaną do klienta i tworzoną na jego potrzeby. Uczestnicy podpowiadali mi, czego jeszcze oczekują od tego rodzaju kursu, rozmawialiśmy o potrzebach, a sam kurs modyfikował w trakcie.

Moje wnioski

rzuciłam pracę i co dalej?

Stworzenie kursu w takiej formie, kiedy przez 4 tygodnie nagrywasz materiały, tworzysz dodatkowe materiały takie jak np.  Workbook, organizujesz godzinną cotygodniową sesję Q&A, zbierasz i analizujesz feedback, wymaga mnóstwo pracy.

To nie jest tak, że nagrywasz materiały, kiedy możesz i masz to zaplanowane — one po części są tworzone na bieżąco. Przez kilka tygodni (wakacyjnych tygodni) cały mój czas podporządkowany był kursowi Zorganizowana Firma — Zorganizowana Ja.

No i co w tym takiego strasznego, zapytasz. Przecież na tym zarabiasz, to wiesz, na co pracujesz. No nie do końca. Kurs Zorganizowana Firma — Zorganizowana Ja (jak i poprzedni Gdzie ci klienci) w pierwszej wersji był kursem bezpłatnym. Nie zarobiłam na nim ani złotówki.

Po co więc tyle zachodu?

Dla mnie jest to genialne wręcz studium tworzenia kursów. Jak na dłoni widzę, na czym uczestnikom najbardziej zależy, czego chcą więcej, czego jest za dużo. Poznaję ich samych, ich potrzeby, ale też daję się poznać i pokazuję, jak się ze mną pracuje. Oczywiście, nie obyło się bez negatywnych komentarzy, hejtu i nieprzyjemnych uwag — ten otrzymałam głównie w cotygodniowych ankietach. Od haseł, że jestem niedouczona, po hasła, że taką wiedzę to można za darmo zdobyć na Youtube…  To, że kurs był bezpłatny, jakoś mojej hejterce umknęło 😉

Ale otrzymałam też całe morze pozytywnego feedbacku, z którego również wyciągnęłam wnioski. Z tego negatywnego zresztą też, nawet nie wiem, czy nie większe. No i od razu miałam materiał do postów, wpisów blogowych, czy do podcastu „Freelance bez cenzury”.

Co mnie zaskoczyło podczas prowadzenia kursu?

inspiracja czy kopiowanie

To, że za najbardziej wartościową część kursu uczestnicy uznali nie tyle materiały video i Workbooka, ale przede wszystkim cotygodniowe sesje Q&A, podczas których odpowiadałam na wszystkie ich pytania.

Ten fakt sprawił, że jeszcze bardziej upewniłam się, iż jesienny projekt, który szykuję do wypuszczenia — Biznesowy Mastermind — ma sens. Ponieważ najlepiej uczymy się na przykładach. Kiedy możemy słuchać innych przedsiębiorców, poznawać ich działania, dowiadywać się, co u nich się sprawdza, a co nie. Odczuwać ich emocje…

Nie wierzysz? Zobacz, kiedy powiem Ci, że wykonywanie zadań próbnych bezpłatnie jest bez sensu, pokiwasz tylko głową ze zrozumieniem i i tak zrobisz swoje. Ale kiedy usłyszysz, że na początku mojej działalności zaangażowałam się w takie zadanie, a nawet trzy. Spędziłam kilka godzin na tworzeniu tekstów, grafik, ankiet do mediów społecznościowych. Napisałam wpis blogowy i nawet zrobiłam zaawansowany research, dzwoniąc po uczelniach w całym kraju, bo takie było zdanie testowe — i nie tylko nie otrzymałam za to złamanego grosza, ale nawet feedbacku. Moja potencjalna klientka rozpłynęła się jak we mgle. A kilka miesięcy później znalazłam moje grafiki i teksty wykorzystane na jakimś portalu… to budzi emocje, prawda? Niezależnie od tego, czy jest to współczucie, czy politowanie, jestem pewna, że łatwiej zapamiętasz ten przykład, niż suche stwierdzenie.

I dlatego doświadczenie, rozmowy z innymi osobami, wymiana poglądów są tak ważne. Dla mnie ważne były wszystkie podpowiedzi uczestników kursu, dla nich — moje wsparcie.

Już wkrótce w takiej formie będzie można pracować ze mną w szerszym gronie. Wybranym osobom będę oferować swoje wsparcie przez 8 długich tygodni. To naprawdę mnóstwo czasu, by dowiedzieć się wielu rzeczy o biznesie. Znam osoby, które przez 2-3 miesiące potrafiły przeprowadzić prawdziwą rewolucję w swoim życiu zawodowym. Czy Ty też do nich należysz?


Dziękuję Ci, że poświęciłaś swój czas na przeczytanie i/lub przesłuchanie tego tekstu. Jeśli interesuje Cię praca Wirtualnej Asystentki, praca na freelansie, skuteczny home office i skalowanie biznesu – pozostańmy w kontakcie:

Polub mój fanpage na FB

Obserwuj mój profil na Instagramie

I na LinkedIn też 🙂

Bardzo polecam Ci też moje podcasty: Co we freelansie piszczy, Jak dobrze zacząć oraz Freelance bez cenzury.

Zawsze też możesz do mnie napisać, jeśli masz jakieś pytanie >> KLIKAJĄC TUTAJ

Karolina