JAK BUDOWAĆ WIZERUNEK W SIECI
JAK CIĘ WIDZĄ, TYLE MASZ ZLECEŃ
Czy pamiętasz, gdzie po raz pierwszy opublikowałaś w sieci jakiś tekst? Czy był to prywatny fanpage, czy może popularne swego czasu fora? Z żalem przyznaję, że ja nie mam pojęcia. Czynny udział w życiu online biorę już od ponad 20 lat jak nie dłużej. W zasadzie nie do końca pamiętam. Czasem warto jednak zweryfikować to, co się kiedyś opublikowało lub co ktoś inny o nas napisał. Dlaczego? Te informacje mogą być powodem, dla którego nie masz zleceń.
Na początek proponuję Ci małą rozgrzewkę, zanim przeczytasz ten tekst do końca. Otwórz stronę z dowolną przeglądarką i wpisz w nią swoje nazwisko. Obecne, panieńskie, pseudonim – cokolwiek, po czym potencjalny klient może Cię odnaleźć w sieci. Po co? Ponieważ internet nie zapomina i co raz zostało opublikowane, zostaje w nim na zawsze. Możesz mi wierzyć lub nie, ale zobacz, ile afer politycznych rozpętało się o jedno nieprzemyślanie opublikowane w sieci zdanie. Ciebie to nie dotyczy? Przekonajmy się.
HR-owcy, head hunterzy, potencjalni pracodawcy informacji o pracowniku szukają w sieci
Zapewne nie raz i nie dwa spotkałeś się z sytuacją na rozmowie kwalifikacyjnej, kiedy osoba Cię rekrutująca zdawała się wiedzieć o Tobie mnóstwo dziwnych rzeczy. Mnie zdarzyło się to, kiedy rozpoczynałam pracę w kilku firmach, w których pracowałam.
Na samej rozmowie o pracę zaczęto dziwnie wypytywać o moją aktywność blogową, mimo że w CV przecież tego nie wpisałam. Pojawiły się pytania o to, dlaczego blog jest prywatny, czy mogłabym podesłać kilka tekstów itd.
W kolejnej szef był człowiekiem niezwykle zainteresowanym życiem i dobrem swoich pracowników i regularnie czytał mojego bloga, zaglądał na fanpage, przeglądał informacje w sieci. Nie omieszkał oczywiście potem informować o tym innych.
W internecie nic nie ginie! Pamiętaj o tym.
To, co zostało raz napisane, może zostać odnalezione z większym lub mniejszym trudem. Jeśli starasz się o pracę, może to mieć mniejsze znaczenie, ale pamiętaj, że nieprzemyślanie opublikowane zdanie może zaważyć na tym, czy to Ty będziesz tym właściwym kandydatem.
Wizerunek freelancera – jak Cię widzą, tak Ci płacą
W momencie, kiedy zaczynasz aktywniej działać w sieci, pragniesz być przedsiębiorcą, prowadzić własną działalność, Twoje słowa mają znaczenie. Oczywiście możesz mieć to w głębokim poważaniu, postawić na autentyczność i szczerość. Pamiętaj jednak, że autentyczność i szczerość nie musi oznaczać chamstwa, inwektyw i wybuchowego charakteru. Czasem naprawdę warto zapanować nad tym, co się pisze. Wiem, że to trudne. Zwłaszcza w burzliwej dyskusji, kiedy najchętniej człowiek by wytargał interlokutora za kudły i przeciągnął na swoją stronę przez całą długość ekranu…
Zapanuj nad sobą. Zobaczysz, że ten wysiłek się zwróci.
Zastanawiałeś się kiedyś, jak trafiają do Ciebie klienci? Przez stronę internetową, przez fanpage, z polecenia? Niezależnie od tego, którym kanałem dotrą, lubią wiedzieć, z kim mają do czynienia. Jakim człowiekiem jesteś. Ta wiedza, zdobyta w sieci, podlega weryfikacji w trakcie współpracy. O ile oczywiście do niej dojdzie.
Wyobraź sobie, że to Ty jesteś przedsiębiorcą, osobą prowadzącą firmę. Szukasz swojej prawej ręki. Nie kogoś, kto zrobi dla Ciebie kilka zadań, a zaufanego współpracownika, który będzie grał z Tobą do tej samej bramki. Znajdujesz świetnego kandydata, referencje miodzio, kompetencje – świat o takich nie słyszał. A jednak po zajrzeniu na jego profil prywatny natykasz się na treści polityczne, religijne wywody, czy skrajnie sprzeczne z Twoim światopoglądem publikacje. Czy podejmiesz współpracę?
Albo robisz research na temat tej osoby i widzisz, że w prywatnych (pozornie anonimowych) grupach wypowiada się bardzo niepochlebnie na temat innych klientów. Nie mówię tu o ocenie rodzaju zdań, ale o całkowicie nie na miejscu ocenach (ten idiota, co za kretyn, myślał, że to zrobię w pięć minut… itp.). Czy nadal chcesz pracować z taką osobą? Ja bym nie chciała.
Wolność słowa i autentyczność
Możesz zapytać w tym momencie, co z wolnością słowa i autentycznością. Czy całkowicie masz przestać być sobą? Absolutnie nie! Jeśli mnie znasz, czytasz moje teksty, słuchasz podcastów, jesteś aktywnym uczestnikiem mojej grupy, doskonale wiesz, że autentyczność jest bardzo mocno wpisana w mój kodeks wartości.
Jednak autentyczność nie musi oznaczać chamstwa, wyzwisk i awantur (tak, takie też zdarzają się najlepszym). Bądź autentyczny, ale zachowaj wysoki poziom kultury. Bądź szczery w tym, co piszesz, ale unikaj bezsensownej wymiany zdań z osobami, których celem jest wyprowadzenie Cię z równowagi. Wierz mi, w sieci jest mnóstwo osób, które wywołują „gównoburze” dla zabawy.
W Twoim słowniku pojawiają się słowa niecenzuralne? A komu nie zdarza się rzucić całkiem soczystym mięsem? Nie oznacza to jednak, że musisz te kotleciki traktować jak przecinki w każdej swojej wypowiedzi.
I pamiętaj – w sieci nie ma czegoś takiego, jak profil prywatny.
Nie ma zamkniętych grup, z których nic nie wypływa. Dziesiątki osób uległy temu złudzeniu i do dziś tego żałują. Dlatego warto czasem trzy razy ugryźć się w język i odpuścić. A jeśli nie, pamiętać, że może to mieć swoje konsekwencje. Jedni pokochają Cię z całym dobrodziejstwem inwentarza. Inni będą hejtować do bólu. Bądź szczery i autentyczny, ale dbaj o swój wizerunek. Nie daj się sprowokować. W końcu chcesz być postrzegany jako profesjonalista, prawda?
Ps. Żeby nie było – mnie również zdarza się rzucić soczystą kurwą, nie raz i nie dwa. Nie ukrywam tego wcale 😛 I nie namawiam Cię do bycia oślizgłą i nieszczerą larwą. Wręcz przeciwnie. Nic pod publiczkę. Jednak wszystko, by nie mieć sobie nic do zarzucenia.
Dziękuję Ci, że poświęciłaś swój czas na przeczytanie i/lub przesłuchanie tego tekstu. Jeśli interesuje Cię praca Wirtualnej Asystentki, praca na freelansie, skuteczny home office i skalowanie biznesu – pozostańmy w kontakcie:
Polub mój fanpage na FB
Obserwuj mój profil na Instagramie
Zawsze też możesz do mnie napisać, jeśli masz jakieś pytanie >> KLIKAJĄC TUTAJ
Karolina