Przez ostatnie kilka miesięcy za każdym razem kiedy ktoś mnie pytał, kiedy będzie mój kurs online dla Wirtualnych Asystentek, zarzekałam się, że takiego nie zrobię. Nie czułam się dość dobrze przygotowana, miałam wrażenie, że nie do końca odnajdę się w tym formacie. A jednak… kurs powstał i dziś opowiem Ci po pierwsze dlaczego, a po drugie, jak wyglądały kulisy powstawania kursu online „Starter pack Wirtualnej Asystentki”.

Jeśli wolisz wersję słuchaną, znajdziesz ją tutaj:

Skończyłam w życiu masę kursów online. Czasem przerywałam po połowie, czasem po pierwszych kilku lekcjach. Czasem kursy się kończyły (dostęp do nich) i nie było już jak tej wiedzy zdobyć ponownie. Przyczyn takiego stanu było wiele. Najczęściej jednak brakowało mi w nich takiego impulsu do działania.

W związku z powyższym jednak widziałam też dziesiątki paneli kursowych z zewnątrz i co najmniej kilka od środka (kiedy tworzyłam kurs razem z moimi klientami). Jednak ani oglądania paneli kursowych podczas trwania kursu, ani przygotowywania kursu pod wizję klienta nie można porównać z tworzeniem własnego kursu online od zera. 

Patrząc na cudzy kurs, oceniasz nie tylko jego treść i wartość merytoryczną, ale też to, czy podobają Ci się obrazki, czy kolory nie są zbyt agresywne (albo wręcz przeciwnie zbyt mdłe), czy tembr głosu prowadzącego nie doprowadza Cię do szału (mam tak z kilkoma osobami — niezależnie od tego, jak wartościową treść by nie oferowały, zwyczajnie nie mogę ich słuchać i już).

Widzisz więc tę całą otoczkę, ale nie widzisz tego, co w środku. Nie widzisz ogromu pracy, zmagań, nerwów, wylanych łez, wykrzyczanych przekleństw, ogromu czasu i wielu wyrzeczeń, które autor kursu ma ze sobą. Dziś zatem bez ściemy i mydlenia oczu…

Cała prawda o tworzeniu kursu online dla Wirtualnych Asystentek

mentor przewodnik

Na rynku dostępnych jest wiele kursów. Dobrych i złych. Są takie, po ukończeniu których (o ile w ogóle je skończysz) masz ochotę napisać do autora o zwrot kasy albo co najmniej mu nawtykać. Są też takie, które otwierają wszystkie klapki w głowie. Czasem nawet jedno zdanie usłyszane podczas oglądania wielu godzin nagrań może sprawić, że natychmiast bierzesz się do działania i wierzysz, że tym razem się uda.

Kursów online dla Wirtualnych Asystentek też jest co najmniej kilka. Od razu zaznaczam, że nie kończyłam żadnego z nich, nie wiem, co mają w środku, jaka jest ich wartość merytoryczna i nie mam zamiaru ich oceniać. W związku jednak z tym, że takie są, nie czułam potrzeby tworzenia kolejnego.

Rok temu wydałam książkę „Rzuciłam pracę i co dalej?”, którą — jak jej się dobrze przyjrzeć – śmiało można by nazwać połączeniem kursu i książki. Znajdziesz w niej nie tylko wartość merytoryczną i dokładnie omówione problemy początkujących Wirtualnych Asystentek, ale również ćwiczenia i materiały dodatkowe na zewnętrznej platformie, dzięki którym start w zawód wirtualnej asysty jest zdecydowanie prostszy.

Jednak po kolejnym roku działania czułam, że tę wiedzę można jeszcze uzupełnić. Że tak naprawdę temat nie jest wyczerpany, a wręcz przeciwnie, można do niego dokładać i dokładać. I tak mnie ten temat gniótł i uwierał, że zaraz po zakończeniu pisanie książki „Don’t stop me now, czyli zrobiłam biznes i co dalej”, zabrałam się do tworzenia.

Tak narodził się pomysł stworzenia kursu online dla Wirtualnych Asystentek

Od początku wiedziałam, że ten kurs – podobnie jak książki – musi być zrobiony po mojemu. Że to nie mogą być tylko nagrania video plus kilka dodatkowych materiałów. Że powinien mieć w sobie coś więcej, wykorzystywać nie tylko moją wiedzę merytoryczną, ale też inne atuty, jak choćby ten, że jestem zaznajomiona z tworzeniem podcastów i bardzo lubię ten format.

Podjęłam wiec decyzję, że stworzę kurs, który będzie w sobie łączył trzy formaty: video, audio i materiałów do pracy własnej. Plus wszystkich możliwych bonusów, jakie tylko mogę dać. Program tak naprawdę od dawna miałam opracowany w głowie. Mój kurs online dla Wirtualnych Asystentek miał być dokładnie tym, czego mi zabrakło, kiedy sama startowałam w tej branży.

Nie szukałam bowiem długiego i kosztownego szkolenia. Nie szukałam wielotygodniowych warsztatów. Szukałam kursu, który da mi solidne podstawy i impuls do dalszego zdobywania wiedzy samodzielnie. Kursu, który rozbudzi we mnie ciekawość, sprawi, że będę chciała zgłębiać ten temat, bo wiedza podana na tacy nie smakuje tak samo, jak ta upolowana samodzielnie.

Kiedy już opracowałam program, reszta teoretycznie powinna pójść jak z płatka…

I rzeczywiście na początku tak było. Najłatwiej poszło mi nagrywanie podcastów. Wybrałam tematy, napisałam scenariusze odcinków, nagrałam i gotowe. A potem zaczęły się schody.

Podczas projektowania ćwiczeń bardzo zależało mi na tym, by wymusiły one na uczestniczkach kursu online dla Wirtualnych Asystentek działanie. By skłoniły je do myślenia, do pracy. Nie zależało mi na tym, by spojrzały na materiały i odłożyły je na bok. Bo nie jest sztuką coś stworzyć, sztuką jest zainspirować innych do działania. A w wirtualnej asyście o działanie chodzi najbardziej.

Przygotowane materiały do pracy miały być sprytne, estetyczne, takie, które wręcz chce się wypełnić. No i przede wszystkim miały dać konkretny efekt — przygotować do startu w zawodzie.

Jako ostatnie stworzyłam nagrania video. I to jest temat, na który najchętniej spuściłabym zasłonę milczenia. Bo omówienie tego etapu spokojnie mogłoby zająć cały osobny wpis.

Stworzyłam kurs online dla Wirtualnych Asystentek… po godzinach

Zapomniałam na początku zaznaczyć, że tworzyłam ten kurs, jednocześnie pracując dla klientów, działając aktywnie w social mediach, pilnując projektu wydania drugiej książki itd. Gdzieś pomiędzy tymi wszystkimi zadaniami upychałam nagrywanie podcastów, tworzenie materiałów drukowanych, nagrywanie video. A ponieważ zależało mi na ich jak największej wartości merytorycznej, poprawiałam wciąż i wciąż wszystko od nowa.

Gdybym zarezerwowała sobie na tworzenie kursu na przykład tydzień bez pracy i innych działań, jestem skłonna stwierdzić, że dałabym radę przygotować go w max 2 tygodnie. Tymczasem stworzenie tego kursu online dla Wirtualnych Asystentek zajęło mi… ponad 3 miesiące. Ale wróćmy do video.

Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale żeby nagrać dobre video, to oprócz świetnego kontentu i przygotowania merytorycznego potrzebujesz:

  • miejsca do nagrania,
  • dobrego światła,
  • dobrej kamery i ogólnie dobrego sprzętu (mikrofon i net też mają znaczenie),
  • czasu,
  • spokoju,
  • wolnej chaty,
  • pełnego makijażu (tak!),
  • twarzy bez pryszczy (sic!)
  • fajnych ciuchów, a nie że ciągle w tym samym.

Z tego wszystkiego miałam… kontent.

Ile zainwestowałam w stworzenie kursu online dla Wirtualnych Asystentek?

Przygotowując ten kurs, poza tym, co miałam w głowie, jak widzisz, brakowało mi jednak wielu elementów. Musiałam wiec zainwestować, by… zyskać. Tak to już w tym świecie bywa, że jeśli chcesz wyjąć, to musisz włożyć ;).

W przeciągu tych kilku miesięcy kupiłam więc nową kamerę, dobry program do obróbki video i jeszcze parę innych gadżetów. Największą inwestycją był jednak czas i … kupa nerwów. Niestety, nie obyło się bez fakapów. Weź pod uwagę, że kiedy nagrywasz video w domu, nie wystarczy zaplanować czasu i miejsca. Wiele rzeczy może pójść nie tak z zupełnie różnych powodów:

  • z braku prądu,
  • choroby dziecka,
  • remontu u sąsiadów,
  • trzytygodniowej przerwy świątecznej,
  • szalejących zwierząt i kilku innych czynników.

Ponieważ nie mieszkam w pałacu, każdorazowo nagrywając video, muszę przestawić pół salonu. Przesunąć regał, stół, trochę pokombinować z miejscem, w którym stoi kamera itd. Wszystkie te czynniki sprawiły, że gotowe materiały (surowe!!) miałam dopiero pod koniec grudnia. W międzyczasie (podobno nie ma czegoś takiego jak międzyczas! nie daj się nabrać 😉 ) powstała i wydana została moja druga książka, odbyła się jej premiera, zaczęła sprzedaż… Przyszedł czas na obróbkę surówki, czyli… byłam już niemal w blokach startowych. Jak temat rozwinął się dalej, jak promowałam kurs poprzez wyzwanie „Raz się żyje. Lepszego momentu nie będzie” opowiadałam Ci w poprzednim wpisie blogowym.

Błędy, które popełniłam podczas tworzenia kursu online dla Wirtualnych Asystentek

mity dotyczące współpracy z wirtualną asystentką

Na koniec wpisu zostawiłam sobie perełkę, czyli to, co tygryski lubią najbardziej — błędy, wpadki i potknięcia ;). O wiele ich było podczas tego projektu. Najważniejsze lekcje, które wyciągnęłam:

  • Zawsze, ale to zawsze sprawdzaj sprzęt. Nawet jak ktoś Ci powie, że sprzęt nie ma znaczenia. Nawet jeśli nagrywasz kilka odcinków jednocześnie. Mnie bowiem zdarzyło się podczas nagrywania video odłączyć zewnętrzny mikrofon. I nie byłoby to może nic strasznego, gdyby nie fakt, że program, w którym nagrywałam, miał ustawione zbieranie audio tylko z tego mikrofonu. Po nagraniu dwóch naprawdę świetnych i na flow odcinków zorientowałam się, że mam… film niemy. #$%^&*(*&^%$#$%^&* Oj, niema to ja wówczas nie pozostałam. Choć opadło mi wszystko w tym wena do dalszej pracy.
  • Przed ważnymi czynnościami sprawdzaj łącze i sprzęt pod kątem aktualizacji. U mnie biegnąca aktualizacja i niestabilne łącze sprawiły, że filmy (znów to video!!!) cięły się, obraz migotał, a całość nadawała do wyrzucenia. Kolejne godziny w plecy.
  • Rób backup ZAWSZE. Nawet jeśli instalujesz bezpieczną z pozoru wtyczkę, aktualizację właściwie, która nie powinna Twojej stronie na WordPressie zrobić żadnej krzywdy. Z pozoru… tak, właśnie. Dzień przed startem kursu wpadłam na pomysł, że udoskonalę proces sprzedaży przez zainstalowanie wtyczki do systemu mailingowego. Jak pomyślałam, tak zrobiłam… i zaraz po kliknięciu pojawił mi się błąd krytyczny, który wyrzucił mi całą stronę. Nie można było wejść w Kokpit WordPressa, do sklepu, nie mówiąc już o Panelu kursu. Możesz sobie wyobrazić chyba te wszystkie słowa, które z siebie wyrzuciłam. Moje Potwory na pewno nauczyły się czegoś nowego ;).
  • At last but not least, raczej nie zostawiaj na koniec sprawdzania przecinków i takich tam. Moja asystentka Gina, mój osobisty Grammarnazi, mściła się na mnie aż do północy tuż przed startem kursu. Miałam ochotę wytargać ją za uszy 😛

Teraz już wiesz, jak skomplikowanym procesem może być nagrywanie kursu online, zwłaszcza kursu online dla Wirtualnych Asystentek. Wiesz też, jak bardzo można sobie ten proces skomplikować na własne życzenie. Gdybyś chciała zobaczyć, o czym jest ten kurs, zajrzyj na tę stronę.

Polecam kurs każdej osobie, która poważnie myśli o starcie w zawodzie Wirtualnej Asystentki. To solidna pigułka wiedzy na start. Bardzo skuteczna. Jak trzydniowy antybiotyk, po którym budzisz się jak nowonarodzona ;).

 

Dziękuję Ci, że poświęciłaś swój czas na przeczytanie i/lub przesłuchanie tego tekstu. Jeśli interesuje Cię praca Wirtualnej Asystentki, praca na freelansie, skuteczny home office i skalowanie biznesu – pozostańmy w kontakcie:

Polub mój fanpage na FB

Obserwuj mój profil na Instagramie

I na LinkedIn też 🙂

Zawsze też możesz do mnie napisać, jeśli masz jakieś pytanie >> KLIKAJĄC TUTAJ

Karolina