Na pomysł nagrywania podcastu wpadłam w pod koniec 2018 roku. Tak sobie myślę, że to w ogóle był rok, który wpłynął na wiele moich decyzji zawodowych. Rozwój działalności, wydanie pierwszej książki… Tak, większość z tych decyzji zapadła właśnie w 2018 roku. Podobnie było z podcastem. Dziś, po dwóch latach nagrywania, nie wyobrażam sobie, bym mogła „nie siedzieć za mikrofonem”. Z okazji tego jubileuszu — wypuszczenia 100 odcinka podcastu — zadaliście mi mnóstwo pytań. Odkrywam więc przed Wami wszystkie karty. Zapraszam serdecznie 🙂

Wolisz słuchać niż czytać? Wybieraj 🙂

SETNY odcinek podcastu „Co we freelansie piszczy”! Ależ to brzmi! Kiedy zaczynałam nagrywać, zastanawiałam się, czy wytrzymam przez 10 odcinków. Czy będę miała, o czym mówić. Czy ktoś będzie chciał słuchać. Dziś wiem, że jesteś. Że słuchasz. Że mam do kogo mówić. I że tematy się nie kończą. Wręcz przeciwnie, im dalej w las, tym więcej ich się pojawia.

W ciągu tych dwóch lat nagrywania podcastu, pojawiło się w nim kilkadziesiąt odcinków nagranych solo, kilkanaście wywiadów. Mówiłam o pracy wirtualnej asystentki, o freelansie, przedsiębiorczym życiu, kulisach powstawania produktów i prowadzenia przeze mnie działalności. Zdradziłam wiele tricków i wskazówek. Prawie 50 godzin nagrań i dziesiątki tysięcy odsłuchań. Jestem niezwykle wdzięczna, że słuchasz i jesteś ze mną.

Jak to się zaczęło?

Podcast „Co we freelansie piszczy” to nie jedyna seria, którą nagrywałam. Oprócz niej pojawił się też cykl dla przedsiębiorców „Jak dobrze zacząć współpracę z wirtualną asystentką” oraz wakacyjny podcastowy dziennik „Freelance bez cenzury”, czyli codzienne króciutkie odcinki o tym, jak wygląda praca freelancera od kuchni. Nudna bywa jak cholera czasami 😛 Ale to tak między nami.

Co mam zamiar zrobić po tym setnym odcinku? Nagrywać dalej. Dzielić się wiedzą, przemyśleniami, prowadzić rozmowy z ciekawymi osobami i pokazywać Ci, że nie taki ten freblance straszny, jak go malują. Zanim jednak do tego dojdziemy, opowiem Ci kilka słów o kulisach powstawania podcastu „Co we freelansie piszczy”. W ciągu tych dwóch lat wypracowałam sobie cały podcastowy rytuał.

Kulisy powstawania odcinów

Na początku każdego miesiąca ustalam, co będzie tematem przewodnim danego miesiąca i określam temat podcastu. Zapraszam gości, umawiam terminy lub ustalam sama ze sobą, co będzie grane. W każdy poniedziałek rano siadam i przygotowuję skrypt kolejnego odcinka. Czas na jego nagranie mam przeznaczony w południe tego samego dnia. O ile oczywiście nie jest to wywiad z gościem – wtedy dopasowujemy terminy indywidualnie.

Kiedy dzieciaki chodziły jeszcze do szkoły (ależ to brzmi! niemniej w czasach pandemicznych i popandemicznych nikogo już nie będzie dziwiło, że tak mówię), miałam podczas nagrania ciszę i spokój. Dziś nie do końca wiem, czy któreś z czymś nie wyskoczy i nie usłyszysz w tle słynnego „Mamooooo”. Ale to też jest urok nagrywania podcastu w domu.

Polubiłam ten format. I cieszę się, że tych odsłuchań przybywa. Oraz, że zadajecie pytania 🙂 A propos pytań, bez zbędnej zwłoki przechodzę już do tych, które pojawiły się ze strony słuchaczy. Pytania były przeróżne. O moje działania, o freblance, o pracę wirtualnej asystentki. Wybrałam te, które wydają mi się najciekawsze dla Ciebie. Od razu przepraszam, jeśli nie odpowiedziałam na jakieś pytanie. Być może stanie się ono inspiracją do kolejnego odcieka. No to zaczynamy.

Pytaj, o co chcesz…

Na początku miesiąca dałam słuchaczom możliwość zadania mi dowolnego pytania, na które odpowiem w tym odcinku podcastu. Pojawiło się ich sporo. Zacznę od pytań o pracę freelancera (i to wcale nie dlatego, że się migam od odpowiedzi na pytania bardziej prywatne 😛 Te zostawiam sobie na sam koniec):

Jak zacząć działać, stworzyć swoje portfolio i reklamować się, jeśli działasz w obszarze asysty, ale nie obsługujesz mediów społecznościowych.

Kontekst tego pytania był znacznie szerszy. Autorka napisała mi cały długi mail, którego jednak nie będę tu przytaczać. To, co warto wiedzieć, że od lat pracuje jako asystentka w firmie (zdalnie / wirtualnie), ale nie działa w obszarach, o które najczęściej pojawiają się zapytania w sieci (obsługa Facebooka, mediów społecznościowych, podcastów, kursów, webinarów itp.).

Nasza autorka wykonuje raczej zadania zbliżone do zadań asystenckich w firmie. Kontaktuje się z instytucjami, rozlicza firmę, prowadzi kadry, wypełnia wnioski itp. I tak właśnie podeszłabym do tematu promowania swoich usług. Uczyniłabym z tego specjalizację.

Kiedy patrzymy na zadania wykonywane przez asystentki wirtualne, rzeczywiście można odnieść wrażenie, że poruszają się one wyłącznie po obszarze online. Jednak wiele firm miało okazję przekonać się w ostatnim czasie, że pracownik pracujący zdalnie, wcale nie potrzebuje ciągłego nadzoru i bata nad głową, by wykonać swoje zdania.

Stąd moje przekonanie, że wiele firm będzie szukało podobnych rozwiązań. Trzeba im zatem wyjść naprzeciw. Pokazywać się, mówić o tym, co się robi i jakimi obszarami się zajmujemy. Idę o zakład, że specjalistów od dokumentacji zusowskich, czy wypełniania wniosków wszelakich (zwłaszcza tych o dofinansowanie) wcale nie ma w nadmiarze. Trzymam więc kciuki za rozwój 🙂

Kiedy można podjąć decyzję o promocji swojej działalności? Czy w momencie, gdy już dla kogoś wykonamy usługę i będzie się można pochwalić, czy można wcześniej zacząć promować się?

Moim zdaniem o tym, co się robi, warto mówić od samego początku, a nawet o jeden dzień wcześniej. Wcale nie trzeba czekać na to, aż będziemy mieć referencje, by zacząć się promować. Promocja to nie tylko pokazywanie grona zadowolonych klientów. To przede wszystkim pokazywanie swoich umiejętności, wiedzy, istnienie w świadomości współużytkowników internetu.

Jeśli dopiero zaczynamy pracę freelancera, już od samego początku powinniśmy mówić o tym, komu się tylko da. Po co? By dotrzeć do jak największej liczby osób. Kiedy zaczynamy prowadzić firmę stacjonarną – niech za przykład posłuży nam prywatny żłobek- to nie czekamy z promowaniem siebie, aż przyjmiemy pierwsze dzieci, minie miesiąc czy dwa działania, rodzice dadzą nam rekomendację.

Nie, startujemy z promocją od dnia pomysłu. Mówimy, że powstanie taka placówka, roznosimy ulotki, dajemy informację w lokalnych mediach, zakładamy profil w mediach społecznościowych – wszystko, by poszerzyć swoje zasięgi.

I tak też powinno to działać w sieci 🙂 Chcesz dotrzeć do innych, mów o tym, co robisz i nie czekaj, aż ktoś Cię znajdzie.

No to teraz trochę prywaty 😉 Ile godzin dziennie pracujesz dla siebie, a ile dla klientów.

To pytanie nawiązuje do jednego z moich ostatnich webinarów, na którym mówiłam, że zrobiłam ostatnio małe podsumowanie (po raz pierwszy od 3 lat), by sprawdzić, ile godzin poświęcam na pracę nad swoim biznesem. Wyszło mi ich kosmicznie dużo i te osoby, które pracują po 2-3 godziny dziennie pewnie uśmiechną się teraz z politowaniem. Że po co się tak przemęczać. Że życie tracę i takie tam. Słyszałam już takie opinie. Każdemu według potrzeb…

Mój dzień w ciągu tygodnia zazwyczaj wyglada tak samo. Wstaję przed 6., o 6:30 zaczynam pracę i pierwsze 1,5 godziny poświęcam na pracę dla siebie. Robie przegląd mediów społecznościowych, piszę teksty, przygotowuję się do podcastu, w ostatnim czasie przygotowuję też promocje świąteczne (takie jak Biznesowy Kalendarz Adwentowy) oraz II wydanie mojej pierwszej książki „Rzuciłam pracę i co dalej”.

Czas od 8 do 16-17 poświęcam na pracę projektową nad zadaniami dla klientów, rozmowy z zespołem, rozmowy z klientami, rozdzielanie zadań, koordynację itd. Nie jest to jednak tak, że pracuję w tym czasie non stop dla klientów. 3-4 x w tygodniu mam jeszcze w ciągu dnia zablokowane ok. Godziny na działania dla siebie. W tym czasie nagrywam podcast, mam konwersacje z angielskiego czy sesję coachingową. Zazwyczaj ok. pół godziny w ciągu dnia poświęcam też na nagrywanie stories itp.

Zdarza się, że siadam też do komputera wieczorami. Wtedy najczęściej poświęcam czas na naukę, rozwój, słuchanie podcastów lub pracę nad swoim projektem. Średnio ok. 1-2 dziennie. Czyli jak dobrze policzę, wychodzi ok. 4-5 h pracy dziennie nad swoim biznesem i swoim rozwojem. Rozbite na kawałki.

Z tym, że w te działania wliczam też słuchanie podcastów, oglądanie webinarów czy… myślenie 😉 Celowo nie dodaję do tego działań, które uprawiam w weekend – te zależne są od miesiąca i natężenia pracy. W weekendy nie pracuję dla klientów. Są w 100% poświęcone na działania własne. O ile mam takie zaplanowane (zazwyczaj jest to pisanie newslettera, planowanie postów na tydzień i – jeśli mam ochotę – coś więcej).

Gdybyś mogła wszytko zacząć od nowa. Nie miałabyś pieniędzy, poduszek finansowych, etatu, zobowiązań, itp…, posiadając jedynie obecną wiedzę. Jaki chciałabyś wykonać zawód? Interpretacja pytania, żeby nie było zbyt łatwo z odpowiedzią chciałabym usłyszeć odrobinę fantazji, bo wiem, że jako WA można działać mając tylko telefon, internet i laptopa. Gdzie byś była? Co byś robiła?

Nie wyobrażam sobie życia bez poduszki finansowej. I to mówię zupełnie serio. Można mnie w tym momencie uznać za sztywniarę, skoncentrowaną na pieniądzach, ale… poduszka finansowa daje mi poczucie bezpieczeństwa, które z kolei sprawia, że jestem bardziej kreatywna. Miałam w swoim życiu dość długi okres, w którym zmagałam się z problemami finansowymi – po założeniu pierwszej działalności – i nie chcę do niego wracać. Wtedy też obiecałam sobie, że nigdy więcej do takiej sytuacji nie dopuszczę.

Z drugiej strony nie jestem aż taką materialistką. Nie mam fancy ciuszków, pięćdziesięciu par butów itd. Jestem w stanie zainwestować naprawdę duże pieniądze w kursy i szkolenia, a jednocześnie chodzić w tej samej kurtce przez 3 sezony. To, co mam w głowie, liczy się dla mnie znacznie bardziej, niż to co noszę na tyłku 😉

A wracając do pytania… gdybym mogła zacząć od nowa, bez ograniczeń… sky is the limit. Miałabym dom nad brzegiem oceanu, najlepiej na jakimś klifie. Obojętne jaki, ważne jest miejsce. I pisałabym książki, które rozchodziłyby się jak ciepłe bułeczki jeszcze przed premierą. A czytelnicy czekaliby na nie, przesyłając mi niecierpliwe maile.

Podejrzewam tylko, że ten stan rzeczy nie potrwałby długo, bo jednak kocham to, co lubię i na pewno zaraz zmontowałabym jakąś działalność, korzystając z dostępu do tego komputera i internetu.

I to by było na tyle… resztę pytań pominę milczeniem lub (co bardziej prawdopodobne) posłużą mi za inspirację do tworzenia kolejnych treści. Mam nadzieję, że dobrze się bawiłaś, słuchając tego odcinka, choć korci mnie trochę, by zakończyć go parafrazą słynnego cytatu Gombrowicza „Koniec i bomba, a kto słuchał ten trąba!” 🙂

Do usłyszenia za tydzień! Powiem Ci tylko w tajemnicy, że warto czekać na kolejny odcinek, bo będę miała prawdziwie niezwykłego gościa 🙂

 


Dziękuję Ci, że poświęciłaś swój czas na przeczytanie i/lub przesłuchanie tego tekstu. Jeśli interesuje Cię praca Wirtualnej Asystentki, praca na freelansie, skuteczny home office i skalowanie biznesu – pozostańmy w kontakcie:

Strona KarolinaBrzuchalska.pl

Polub mój fanpage na FB

Obserwuj mój profil na Instagramie

I na LinkedIn też 🙂

Bardzo polecam Ci też moje podcasty: Co we freelansie piszczy, Jak dobrze zacząć oraz Freelance bez cenzury.

Zawsze też możesz do mnie napisać, jeśli masz jakieś pytanie >> KLIKAJĄC TUTAJ

Karolina