„Moja mama to do pracy wcale nie musi się ubierać.” Dokładnie takim tekstem poczęstował mój młodszy syn panią pielęgniarkę podczas ostatniej wizyty w przychodni. Wizyty, która nota bene odbywała się w środku tygodnia o porze, która jeszcze kilka miesięcy temu przyprawiałaby mnie o dreszcze. Bo praca freelancera oprócz wielu innych zalet daje mi również tę, że mogę swoim czasem zarządzać bardzo elastycznie.

Moje dziecko od kilku lat jest pod opieką poradni nefrologicznej. Wiąże się to z comiesięczny wizytami po pierwsze na badaniach, po drugie u specjalisty. Dlaczego o tym piszę? Ponieważ wszystkie te wizyty odbywają się w godzinach pracy każdej normalnej firmy (czyli do południa). I nie znam takiego szefa, który przychylnym okiem patrzyłby na pracownika, który miesiąc w miesiąc zwalnia się na kilka godzin w ciągu dnia, ponieważ trzeba jechać z dzieckiem do lekarza. Żaden z moich szefów również nie był zadowolony z tego powodu.

ELASTYCZNE GODZINY PRACY

praca freelancera

Nie wspomnę, ile razy, szukając pracy, spotykałam się z tym określeniem. Niestety w większości przypadków oznaczało ono, że to ja mam być elastyczna i dostosować się do reguł, panujących w firmie. Czyli przychodzenia wcześniej, zostawania po godzinach, niezwalniania się. O home office można było zapomnieć.

Każdy rodzic, który ma małe (a nawet i te nieco większe dzieci) wie, że nie zawsze się tak da. Ba, w większości przypadków się tak nie da. Zdarzył mi się taki miesiąc, w którym nie dość, że wypadły wspomniane planowane wizyty u specjalisty, to jeszcze moje dzieci – jak na zamówienie – ulegały wypadkom w szkole. Nie było tygodnia, bym nie musiała iść i prosić o możliwość wcześniejszego wyjścia z pracy. Możecie się tylko domyślić, jaka była reakcja.

Odkąd zaczęłam pracę jako freelancer, odzyskałam spokój ducha przynajmniej w tej materii. Moi klienci tak naprawdę nie wymagają ode mnie, bym była w pracy od do. Oni chcą, by zadania, które mi zlecają, zostały wykonane. A czy ja będę pisać tekst, obrabiać zdjęcia lub robić inne zlecone zadania o godzinie 5 rano, 4 po południu czy grubo po północy, to już zależy od tego, jak sama sobie ustawię dzień. Praca ma być (i jest) zrobiona. Kropka.

Jest to jeden z tych elementów pracy freelancera, który naprawdę bardzo cenię :).

KIEDY CHCĘ, PRACUJĘ W KAPCIACH I KOLOROWYCH SKARPETKACH

freelance

Tak, to prawda :). Moje dziecko i w tym zakresie miało całkowitą rację. Pewnie nie takie wyobrażenie pojawia się w Waszych głowach, kiedy myślicie o asystentce, prawda? Przyznam, że i ja, wizualizując sobie w głowie taką osobę, widzę panią w szpilkach, ołówkowej spódnicy i z aktówką w ręce.

Bardzo długo sama tak pracowałam ;). Tyle tylko, że w większości przypadków wirtualna asystentka to tak naprawdę osoba, której na co dzień nikt nie ogląda. Podobnie jak księgowej, grafika komputerowego czy informatyka.

To osoba, która wspiera firmy zdalnie. Zza własnego biurka, z własnej kanapy, a czasem nawet (ciii, nie mówcie nikomu!) z własnego łóżka! Dlatego, jeśli tylko nie mam spotkań z klientem, a takie realne mam naprawdę rzadko – w końcu pracuję zdalnie – mogę sobie pozwolić na noszenie ciepłych kapci, kolorowych skarpetek i fantazyjnie zawiązanej na głowie apaszki ;).

Czyż to nie brzmi kusząco? 😉

Przy okazji powiem Wam, że to absolutnie nie koliduje z byciem profesjonalną wirtualną asystentką. W tym zawodzie liczą się bowiem umiejętności, efektywność i skuteczność. I nad tym musimy pracować :).